WWO 07.Podroby Lyrics

Był zwykły szary dzień zwykłych szarych podwórek
Diler mieszał kokainę z pyłem z jarzeniówek
A on punkt 12 obudziły go kościelne dzwony w centrum miasta
Lekko przymulony wstał, założył zegarek na lewą rękę
Ciętak, bo dzisiaj wszystko jest cięte
Rulex za stówę niby Rolex za 4600
Poszedł do kuchni, włączył elektryczny czajnik
Kawa, prysznic, parówki, rogalik
Usiadł na kanapie odpalając pilota
FashionTV piękne dupy, idealne na brzydkie dni
Na 100 mieszkańców tak jak on 80
Ma kablówkę ze ściemy, na lewo, więc to nie jest ściemą
Żeby wydzwonić ją musiał nabić POPa
Dobrze, że taniej wydruki z bankomatu sprzedał mu chłopak
Umówił się na wieczór, że pójdą na koncert
Dobrze, łykną kultury, dobrze
Pa, wstał ubrał jeansy Bossa
Te co mu pogonił typ w żelowanych włosach
Nie wiem co to za boss, z pewnością nie Hugo
O jego polo też by można mówić długo
Wziął kluczyki od Golfa i spryskał się na wyjście
Armani z allegro, podrabiane oczywiście
Podjechał na stację coś tam zatankował
Wodę, rzepak, mocz, a może opał
Co? tego nie wie nawet komisja śledcza
Potem podjechał po mąkę do dilerka
Zero trójka mieniła się w świetle
Pachniała tynkiem i z grubsza była na receptę
Jak by tego było mało to bez ogródek
W dwójaka chłopak wydał mu lipną stówę
Za którą później kupił robioną wódę
Pięknie kurwa, pięknie PKP wszystko cięte
Zwykły dzień szarych podwórek
Warto dodać że stuningował sobie furę
Opolskie klocki i nakładkę na rurę
W sprzęcie WWO zgrane z empetrójek
Chłopak chciałby dobrze, ale się nie odnajduje
Odwiedził koleżkę na playstację przy blantach i wódeczce
Dobre gierki na piratach
Co więcej trafiony ciut podjechał pod klub
Był tłum, a biletów w kasie już zero
Więc kupił na zewnątrz od typa dobre ksero
Wszedł, poszedł do baru głośno jak skurwysyn
Zadzwonił do niej, ale nic nie słyszy
Są w środku oboje, lecz nie mogą się znaleźć
Zamówił tymczasem rozcieńczany browarek
Z którym nie chcieli wpuścić go na główną salę
I tak stoi i niby wszystko jest OK, ale nie jest wcale
Ta cięta rzeczywistość nie jest realem
To pseudo świat pełen niby zalet

Dookoła wszystko podrabiane
Namiastka prawdy, imitacje same
Spójrz teraz na nas na koncercie
Nas nigdy nie podrobią, WWO będzie sobą
Nie starczy hologramów by stwierdzić autentyczność
Certyfikat nam wystawia publiczność
To nie jebany show sobowtórów
Prawdziwi, oryginalni, my, do bólu

Był zwykły szary dzień zwykłych szarych podwórek
Jeden z drugim na ubezpieczenie skołowali furę

Dobra, dobra, dobra, dobra, stop
Dobra, nie chce mi się tego już więcej słuchać dzisiaj, cześć

See also:

114
114.119
Mor ve Ötesi Sevda Cicegi Lyrics
Broery Marantika & Emilla Contesa Setangkai Anggrek Bulan Lyrics