322 ona Rozmowy z cutem Lyrics

Jest dawno dawno temu,
siedzimy zamknięci w pomieszczeniu
do którego nas nie wiedzieć czemu
nie wiadomo kto przeniósł.
Potawił premium i wychodzić zabonił
i to z grubsza wszystko co wiadomo o nim.
O nas też wiadomo nie wiele przyznam
prócz tego, że nie konweniowała nas ta izba
i mimo że chwile trwało to premium na czczo
nie minął kwadrans zanim całe gremium chciało wiać z tąd.
Ale jak tu wiać skoo drzwi zamknięto?
Jest w prawdzie małe okno ale to szóste piętro.
'siódme...'
Nawet siódme, zobacz...
Myślę, że oknem nie mamy co próbować.
Jeden z nas sięgając za pazuchę popadł w rechot -
Co tam masz?
'telefon'
To dzwoń po kogoś i powiedz temu komuś,
że sami nie wyjdziemy i czekamy żeby ktoś nam pomógł.
'Jasne.'
I w ten sytuacji marnej
on zaczął dzwonić do straży pożarnej... (halo...)
Aż nagle zauważył ktoś słusznie w sumie:
' Nie ten numer!'
I jakby jeszcze mi tu mało było zgrzytów
zaczęła na nas płynąć woda z sufitu.
'Co? Weź mnie nie pytaj.
Tu potrzebna jest szybka pomoc hydraulika.'
Któryś z nas najwyraźniej obeznany z życiem
wytrzasnął zkądś miskę i podłożył ją pod wyciek.
'Sprawdź to...'
Nie no, wierzę, że wytrzyma.
Tym niemniej jednak szybko robiłbym z tąd wymarsz.
Ten od komy zauważył że czas nadszedł,
żeby wreszcie 'za okno patrzeć'...
'Patrzysz. Patrzę. Pa-patrz...'
Popatrzył i wyszło z niego ???
Bo taki nam szatański pomysł podsunął,
by z tego okna ordynarnie pofrunąć.
Ale kto ma lecieć i na czym tu latać?
Na misce?
'Na gramofonach twiste...'
Twiste? Wybacz, ja żywego go wolę,
lecz on nalegał - ''Zamieńmy role.''
Nie powiesz mi że sam polecisz przecież.
'Chcesz to wiedzieć to popatrz jak lecę...'
Cofnął się, zaczął biec i gdy do okna dobiegł
wyfrunął (aaaaaa...) przez nie jak pieprzony szybowiec.
Potem podszedł drugi.
Co, też przez okno pryskasz?
'Chyba już się domyślasz.'
Za nim kolejno cała reszta wyfrunęła wyjąc,
jeden nawet się porzegnał: ''Adios'.'
A gdy już wszyscy wylecieliśmy z tamtąd
do pokoju wszedł ten, który wcześniej go zamknął.
'Ey chłopaki, jak pragnę zdrowia w życiu,
nie siedźcie tu w sypialni moich rodziców.
Obok w pokoju jest impreza, wóda, fruzie - mało?
Wogóle gdzie wy jesteście? Kto otworzyło okno?
HALO?!'
I wołał nas ten gospodarz pełen dobrej chęci,
kiedy my tu już dawno wyfrunięci.
Powiał nas wolności zefir i wrócimy dopiero rano
po kefir oraz paracetamol.
To jeszcze wbrew pozoom nie koniec albowiem
pewien głębszy sens ma cała ta opowieść.
Bo fruwać jest generalnie nieroztropnie,
więc nie pijcie przy otwartym oknie...

by DelphiStg

See also:

119
119.116
Sway The Last Day Of My Life Lyrics
Rachael Lampa Day Of Freedom (Mirage Remix) Lyrics