Jacek Kaczmarski Krótka Rozmowa Pomiędzy Panem, Chamem i Plebanem Lyrics

Widząc, że się źle dzieje -
Naród traci nadzieję,
Nie chce orać, siać ni zbierać, śni o kuciu kos -
Raczył przyjąć Pan Chama
W towarzystwie Plebana
By wysłuchać, co poradzą jak odmienić los.

Nędza piszczy za progiem,
Pola leżą odłogiem,
Krowy, zamiast dawać mleko, poszły precz pod nóż;
Pustką zieje komora,
Co stoi wedle dwora,
A tu zima, jak to zima, czai się tuż tuż.

Mówi Pan - mój Plebanie,
Co to z nami się stanie,
Jak tak dalej pójdzie, folwark diabli wezmą wnet -
Tu za stratą wciąż strata,
Nikt nie boi się bata:
Postrasz Bogiem lud leniwy, by do pracy szedł.

Pleban na to swe dłonie
Na pulchniutkim splótł łonie
I do góry wzniósł niebieskie oczy z krasnych lic;
- Powiem Panu niewiele,
Pan nie bywasz w kościele
I na tace bożej chwały nie dorzucasz nic.

Ludziom dajesz mniej jeszcze
I proroctwa złowieszcze
Po folwarku całym z dawna krążą z ust do ust -
Trzeba nam dziś dialogu,
Słowa miłego Bogu,
Co powstrzyma niechrześcijański gniew chrześcijańskich dusz.

Cham zaś głową potrząsa,
Ręką sięga do wąsa
I dosadnie po swojemu mówi, co ma rzec:
Nędza winą jest dworu,
My nie mamy wyboru
Jak o życie godne walczyć, albo w walce lec.

Ludzie ciężko harują,
Ekonomi katują,
Żony złe i dzieci głodne, ma cierpliwość kres:
My zadamy kontroli
Nad tym, co kto partoli,
Co kto ile z czego na i co tracone jest.

Pan pięściami w stół wali -
Chcecie znieść feudalizm,
Nie pozwolę na to, jakem pan i władca twój:
Cham mu na to - Dwór dworem,
Zajrzyj pan za oborę:
Jak się tu nie dogadamy, kto posprząta gnój?

- Pax vobiscum - Ksiądz woła -
Bo jest wolą kościoła
Aby się nie brali bliźni w Chrystusie za łby:
Ty się Chamie nie indycz
I nie żądaj rewindy-
Kacji praw, co głoszą, że gnój posprzątacie wy.

A ty, Panie pamiętaj,
Że człek boży - rzecz święta
I bez niego nie ustoi kościół ani dwór;
Niechże ma swoje zdanie,
A do pracy wnet stanie,
Tylko zakaż ekonomom garbowania skór.

Pan, choć jeszcze się zżyma,
Obiecuje dotrzymać
Tego, co obiecał przecież chamom już nie raz.
Cham się księdzu pokłonił
Za uczciwy kompromis
I na stertę gnoju wrócił znów na jakiś czas.

Tak to pouzgadniali,
A ekonom wciąż wali,
Bo go przecież na rozmowy nie zaprosił nikt -
Wie, że gdy się Pan złości,
Chamom trza liczyć kości,
Ksiądz im i tak obieca w niebie naprawienie krzywd!
Jacek Kaczmarski
31.8.1988

See also:

42
42.90
Laurent Voulzy Karin Redinger Lyrics
Tihuanna Tropa de Elite Lyrics